Wiosna kołuje już nad miastem, ale zanim wyląduje na stałe pewnie minie jeszcze troszkę czasu. Póki co będzie kaprysić jak młoda panna i bawić się z nami w chowanego. Ten przejściowy czas trzeba jakoś przetrwać. Ja mam na to swój sposób - tulipany. Tak wiem to żadna sensacja, bo mamy teraz do nich dostęp przez okrągły rok, ale wiosną kocham je najbardziej. Cieszą moje oko każdego poranka i dają radość na resztę dnia - bez względu na to czy jest cudownie szaro, czy przez chmury przebijają się pierwsze cieplutkie promienie słońca. Nie jestem w stanie przejść obok nich obojętnie - wabią mnie kolorami...
w sprawach twórczych póki co będzie monotematycznie - wysiaduję pisanki, choć staram się jak mogę aby wśród tego pisankowego szaleństwa nie było monotonii. Tym razem dwa w jednym - decu i delikatne ażury.
A następnym razem
;)